Piniążki

Piniążki

Masterki https://masterki.pl/img/logo.png

My, kobiety, harujemy ciężko, nie tylko w pracy, ale i w domu. Jesteśmy silne, twarde, pracowite, utalentowane, wykształcone, pełne pasji i emocji. Mamy prawo mówić o pieniądzach z taką pewnością, jak i faceci to robią - jakby do nich świat należał.

(Dorota) Ok, słuchajcie. Mam problem ze słowem “pieniążki” (lub - co gorsza - PINIĄŻKI) i wiem, że nie jestem w tym sama. Gdy słyszę ten wyraz, przechodzi mnie dreszcz żenady. I jak się zastanowię, nie słyszałam go chyba nigdy z ust mężczyzny - dlatego uogólnię i będę mówić w rodzaju żeńskim.

Kasa, szmal, mamona, forsa, hajs. PIENIĄDZE. Jest tyle synonimów tego słowa, z łatwością możemy je zastąpić. Ale dlaczego tak często wybieramy zdrobniałą formę?

Polszczyzna ma wielką skłonność do zdrabniania (spokojnie - w innych językach, szczególnie słowiańskich, też to występuje) i jest wiele funkcji tego zabiegu. Określenie rozmiaru, pokazanie pogardliwego lub pieszczotliwego stosunku, ale też zwrócenie uwagi na nikłe znaczenie danego obiektu, wyrażanie uczuć. Zdrobnienia mogą też pełnić funkcję impresywną, czyli wpływać na słuchacza. Mówiąc więc do dziecka, o dziecku - jest to całkowicie normalne. Ale w sytuacji służbowej, profesjonalnej, a może nawet i koleżeńskiej - jaki jest tego sens?

Słowami tworzymy swój świat. Mówiąc zdrobniale słowo “pieniądze”, minimalizujemy jego siłę, jakbyśmy nie były tego godne. Oszukujemy siebie i rozmówcę, że wcale nie chcemy takiej dużej zapłaty za naszą pracę, że w sumie ta kwota (czy może kwótka?), którą zarobiłyśmy, to nic takiego, bo może nam głupio, że zarabiamy więcej, niż inni, że właściwie kasa, którą zbieramy na szczytny cel nie jest taka duża, że tak naprawdę tyle, ile komuś pożyczyłyśmy, to byłoby bardzo milutko, gdyby ktoś nam zwrócił, bo minęło już dużo czasu, odkąd obiecał, że to zrobi.

Przywłaszczmy sobie to słowo. My, kobiety, harujemy ciężko, nie tylko w pracy, ale i w domu. Jesteśmy silne, twarde, pracowite, utalentowane, wykształcone, pełne pasji i emocji. Mamy prawo mówić o pieniądzach z taką pewnością, jak i faceci to robią - jakby do nich świat należał. Zdrobnienia infantylizują i nadawcę, i odbiorcę. Nie umniejszajmy zatem sobie i temu słowu. Wymagajmy od ludzi pieniędzy za wystawioną fakturę, a nie pieniążków za wystawioną fakturkę. Jak przeczytamy to zdanie, od razu zauważymy różnicę w mocy tych dwóch sformułowań.

Mirosław Bańko powiedział: “Żeby zdrabniać, trzeba chcieć”.

Nie chciejmy więc.

Oceń artykuł